O delecjonizmie, inkluzjonizmie i... no właśnie, o czym?
Czasami się zastanawiam, po co w ogóle ta polska Centrala. No, w zasadzie to tylko po to, żeby robić głosowania na Wikię Miesiąca, czyli jeden z najbardziej hermetycznych plebiscytów jakie Internet widział. Ale, o przydatności konkursu może kiedy indziej... W zasadzie, przeglądając Wikię Miesiąca, rankingi, listy, kasując linki blueboksówy (straszne to było...) zauważyłem, iż w kolorowym świecie Wikii występują (nie mówię tu o 20-artykułowych encyklopediczkach) dwa rodzaje wikii: wikie inkluzjonistyczne i wikie delecjonistyczne. W zasadzie, to nazewnictwo jest stronnicze jak strona główna Komunistycznej Partii Polski, ale, od czego są blogi? Już tłumaczę, o co mi chodzi... W moim subiektywnym rozrachunku, czym wikia ma frywolniejsze tematy…
Edward i jego pierogi
Edward był od zawsze niskim, acz aktywnym chłopcem. Już w wieku czterech lat zaczął przejawiać swoje nietypowe zachowania – pobijał starszych, nawet o siedem lat, kolegów, a następnie zakopywał ich w osiedlowej piaskownicy tak, że wystawała im tylko głowa. Jako, że o ADHD wówczas nie słyszano, małego Edwarda wysłano do wojska. Równie szybko co przybył, został wydalony, albowiem chował się po rowach melioracyjnych i w dziuplach drzew, a znalezienie takiego silnego karła było nie lada wyzwaniem.
Pewnego dnia, już nieco starszy Edward dostał do rąk kawałek ciasta. Zwykłego, z mąki poznańskiej, jeszcze surowego. Zaczął ugniatać. Spodobało mu się. A krzepę miał nie lichą. Ugniatał ile sił, wałkował o kolana, rozgniatał policzkiem do ściany, miaż…